Aloha ^.^
Dzięki za wszystkie komentarze! <3
Nie wiem, który raz to piszę, ale was KOCHAM!! :D
Mam do Was ogromną prośbę! Jeśli podoba Wam się mój blog, powiedzcie o nim swoim znajomym. Na pewno nie obrażę się za nowe komentarze! :) Dziękuję też wszystkim stałym czytelnikom. :D
Rozdział 12
~~
*oczami Sary*
Jednak gdy odwróciłam głowę, żeby zobaczyć kto się dosiadł, nie wierzyłam własnym oczom...
Koło mnie siedział ten sam pasiasty przystojniak.
Wpatrywałam się w niego jak w jakiś obrazek.
Chyba mnie poznał, bo zmienił mu się wyraz twarzy.
Wpatrywaliśmy się w siebie, jednak po chwili brunet rzekł:
On: Ty jesteś tą kelnerką z tej kawiarni, tak?
Ja: Tak, kelnerka nazywa się Sara.-powiedziałam i szeroko się uśmiechnęłam.
On: Louis.
Ja: Co tu robisz?
L: A...w sumie nic. Lubię tak czasem wyjść i chodzić bez większego sensu. Po za tym lubię ten park, tu mam święty spokój.
A ty co tu robisz?
Ja: Najlepiej mi się myśli po za domem.
L: Hej czy dobrze słyszę, że nie jesteś stąd?
Ja: Tak, jestem z Polski.
Louis uśmiechnął się i powiedział:
L: Czyli to prawda, że Polki są najładniejsze.
Uśmiechnęłam się. Popatrzyłam jednak na zegarek. Była 9.53.
Za 7 minut zaczynam pracę, a ja siedzę sobie w parku oddalonym ok 30 minut drogi piechotą. Wyrwałam z ławki i powiedziałam:
Ja: Wybacz, ale zaraz spóźnię się do pracy.
L: Mogę cię podwieźć i tak tam jadę.
Ja: Jeśli to nie problem, byłabym bardzo wdzięczna.
L: No to chodźmy. Znam skróty.
Faktycznie dojechaliśmy w 10 minut. Podziękowałam Louisowi i szybko pobiegłam do kawiarni, on sam musiał znaleźć jakiś parking. Weszłam zdyszana do kawiarni i zobaczyłam Alyssę.
A: Masz szczęście, Megan dzisiaj nie będzie.
Umyłam ręce i ubrałam mój fartuszek.
Po kilkunastu minutach do kawiarni wszedł Louis.
Uśmiechnął się do mnie i poszedł usiądź.
Jednak nie podszedł do pustego stolika, tylko do stolika przy którym siedziała piękna brunetka. Nie chętnie, ale podeszłam do stolika i przez sztuczny uśmiech powiedziałam:
- Czy są już państwo gotowi zamówić?
Dziewczyna zamówiła caffe latte, a Louis mrożoną kawę o smaku toffi. Przyniosłam zamówienie. Potem, gdy wszystkich obsłużyłam,
usiadłam i zaczęłam dyskretnie patrzeć na Louisa i tą dziewczynę.
Może to jego przyjaciółka?- pomyślałam.
Nie, nie warto się oszukiwać. Taka laska nie może być tylko koleżanką. Jednak jak głupia wierzyłam, że się mylę.
Moje obawy sprawdziły się. Gdy para skończyła sączyć kawę, Louis wstał i pożegnał się z dziewczyną pocałunkiem prosto w usta.
Podeszli wtuleni w siebie do Alyssy przy kasie i zapłacili.
Wyszli. Przez dłuższą chwilę wpatrywałam się w zamknięte drzwi.
*oczami Arii*
~~
Szliśmy, a Aria była we mnie wtulona.
Było cudownie, dopóki nie zobaczyłem jego.
Szłam wtulona w Harrego. Zamknęłam na chwilę oczy i rozkoszowałam się nim.
Poczułam jednak, że nagle staje. Wyrwałam się z transu i ON tam stał. Cały czerwony ze złości.
Nie kto inny, tylko Dominic.
D: Szybko się pocieszyłaś. Nie sądziłem, że chodziłem z d*****!
Nie wiedziałam co mam powiedzieć. Zatkało mnie. Mimo tego, że Dominic był palantem, jego słowa zabolały mnie.
H: Nie mów tak do niej! -powiedział groźnie Harry.
Nigdy go nie widziałam takiego wkurzonego.
D: Tak? Bo co mi zrobisz? Zasrany p****!
H: Wiesz co? Jako facet powinieneś mieć ch***, a nie nim być!
W tym momencie Harry oberwał z sierpowego Dominica prosto w twarz.
Ja: Harry! - krzyknęłam.
Ja: Dominic idź stąd!! Nie chcę cię już nigdy widzieć na oczy! Nienawidzę cię!
Dominic pokazał mi środkowy palec i jeszcze trochę nawrzucał, ale potem dał sobie spokój.
Podeszłam do Harrego. Na oku miał już niezłe limo.
Ja: Jezu! Nawet nie wiesz jak mi jest głupio! Musimy iść na pogotowie! To wszystko moja wina...
H: Spokojnie, nic mi nie jest. To nie twoja wina. To on zachowuje się jak dziecko. Choć w sumie jakbym stracił taką dziewczynę jak ty, też bym się wkurzył.
Uśmiechnęłam się z troską i pocałowałam delikatnie Harrego.
Dostałam sms od taty, że musiał wyjechać na jeden dzień i że Leo śpi u kolegi.
Ja: Wracajmy do mnie.
Wracaliśmy w ciszy, ale nie mogłam wytrzymać i ją przerwałam:
-Dziękuję, że mnie broniłeś.
Harry uśmiechnął się i powiedział:
H: Nie ma za co. Nikomu nie pozwolę cie tak traktować.
Wtuliłam się w niego. Po kilku minutach doszliśmy pod mój dom.
W drzwiach powitała nas Darcy.
Powiedziałam Harremu, żeby usiadł, a zobaczę jego oko.
Długo się sprzeczał, że nic mu nie jest, ale w końcu uległ.
Wzięłam waciki i nasączyłam je wodą utlenioną.
Przyłożyłam je do oka Hazzy. Na początku skrzywił się z bólu. Po chwili jednak odłożyłam wacik i powiedziałam:
Ja: Dzielny z ciebie pacjent.
Uśmiechnął się i pocałował mnie w usta.
Ja: mm...Harry może chciałbyś zostać na noc?
Uśmiechnęłam się zalotnie.
H: Już myślałem, że nie spytasz. - uśmiechnął się i znowu zaczęliśmy się całować.
*oczami Ginny*
Około godziny 22.00 skończyliśmy planowanie imprezy. Zdążyliśmy już zamówić pizzę i ją zjeść. Chłopcy zwinęli się dość szybko.
Wzięłam, więc prysznic i otuliłam się kołdrą. Zasnęłam natychmiast.
Rano obudziłam się o 9.25.
Wielka impreza już jutro!
Wstałam z łóżka i poszłam się ogarnąć.
Ubrałam się w to:
Zjadłam kanapkę z masłem orzechowym i popiłam ją kawą.
Wsiadłam w autobus i pojechałam do kawiarni.
~w kawiarni~
Ja: Hej Alyssa! Organizujemy imprezę w ten piątek! Przyjdziesz?
A: Jasne, a mogę kogoś zabrać?
Ja: Oczywiście, czemu nie? A kogo chcesz zabrać?
A: Poczekaj.
Posłusznie poczekałam na kumpelę. Alyssę znałam jeszcze z podstawówki, lubiłyśmy się.
Po chwili Alyssa wróciła z dziewczyną.
A: To Sara.
Ja: Miło mi Ginny.
A: Więc tak, Sara niedawno się tu przeprowadziła i może udałoby się ją wkręcić na imprezę?
Ja: Jasne! Im więcej fajnych ludzi tym lepiej!
S: Alyssa, co ty znowu wymyśliłaś? Nie będę przecież robić kłopotu...
Ja: Ale to żaden kłopot.
Uśmiechnęłam się szeroko i powiedziałam:
Ja: Sara, przychodź bez wahania! Będzie fajnie. Przepraszam was, ale muszę lecieć dalej.
Dobra to już mamy 12 rozdział. :3
Chcecie trzynasty? <3